Artykuły
Kategorie

Położone na południowej Warmii, w pobliżu źródeł Pasłęki, Gryźliny należały do największych wsi, utworzonych przez Kapitułę Katedralną we Fromborku.

 

W akcie lokacyjnym z 1 października 1358 roku zasadźcy Janowi Kogelerowi przyznano do zasiedlenia na prawie chełmińskim 60 włók pola uprawnego i 40 włók nieużytków. (1 włóka – 16,7 hektara) Z tego sam Kogeler otrzymał 6 włók oraz 5 zapisano na poczet mającej powstać parafii. Sołtysowi przyznano też należności za spełnianie sądów mniejszych do 4 solidów i jedną trzecią za większe sądy. Z czynszu zaś, który pozyskiwał z karczmy, jemu przypisano połowę. Jan Kogeler i jego następcy otrzymali nadto pozwolenie na połów ryb dla własnych potrzeb, nie na sprzedaż, w Jeziorze Plusznym.



Początkowo wieś nosiła nazwę Wisintal, następnie Wiesental, co oznaczało łąkę w dolinie. Od 1517 roku tę samą wieś zaczęto nazywać Greseling, być może stało się to pod wpływem poprzedniej nazwy pruskiej, potem w 1564 – Grissling, w 1625 Grüssling, w 1755 – Grieslienen, w 1879 – pojawiła się współczesna nazwa Gryźliny, w języku niemieckim – Grieslienen. Historycy dostrzegają w tej nazwie bazę niemiecką Gries – kasza. Miało to związek z pobliskim młynem Piotra Volkenberga, któremu dwa lata wcześniej Kapituła przekazała dwie włóki na założenie młyna. Był on zwolniony 4 lata od wszelkich podatków. Poza tym z południowej części Gryźlin, przylegającej do Jeziora Plusznego, powstało w 1591 roku Grünau, obecne Zielonowo, nazywane też przez jakiś czas Zieleniakiem, a z północnej części w 1598 roku Hönigswalde, obecnie Miodówko. W przeszłości na rzece Pasłęce w samej parafii gryźlińskiej, jak napisał ks. Walenty Barczewski, były cztery młyny: Biendara, Mogiła, Chrzan i Kierej Młyn.



Na początku parafia w Gryźlinach podlegała bezpośrednio Kapitule katedralnej, następnie została włączona do dekanatu w Dobrym Mieście. Zapewne zbudowano tu drewniany kościół. Znane są imiona pierwszych duszpasterzy. Byli nimi: w 1480 roku Jan syn Adama i w 1485 roku Maciej syn Stanisława. Tak jak ich następcy, ci księża pochodzili z diecezji płockiej. W XV wieku Gryźliny mocno dotknęły wojny polsko-krzyżackie, co miało swój wpływ na dalsze osadnictwo i rozwój organizacji parafialnej. W tym czasie został zniszczony kościół. W 1573 roku wzniesiono murowany kościół. Zbudowano go z kamieni polnych z dodatkiem czerwonych cegieł i drewna. W murach znajdują się ponoć dwa kamienie młyńskie z dawnego młyna w Zielonowie. W głównym ołtarzu umieszczony był obraz św. Mateusza. Konsekrował tę świątynię pod wezwaniem św. Wawrzyńca 17 września 1580 roku sam biskup Marcin Kromer. W tym czasie proboszczami byli: od 1565 roku pochodzący z Janowa Sebastian Rembowski i od 1577 roku Maciej Janowski. Ten ostatni prowadził życie niegodne kapłana. Wcześniej został za życie w konkubinacie pozbawiony probostwa w Leginach niedaleko Reszla. Chociaż w obecności biskupa obiecał poprawę, to nie zmienił swego postępowania, dlatego 4 października 1580 rządca diecezji za życie niemoralne wyznaczył mu karę 14 dni więzienia i usunął go z Gryźlin. Jakiś czas przebywał poza Warmią, ale w 1582 roku ks. Janowski został wikarym w Olsztynie. Potem duszpasterzowali tu księża: od 31 maja 1581 roku Szymon Petitius, któremu zarzucali parafianie, że pozwalał odprawiać Msze św. wałęsającym się po okolicy nieznanym kapłanom z Mazowsza, Jan Pokrzywicki. Ołtarze boczne w kościele dobudowano w XVIII wieku. Balustrada na chórze pochodzi z XVII wieku. Posługę religijną przeważnie nieśli tu księża o polskich nazwiskach: Jerzy Sosnowski, Sebastian Zalewski, Andrzej Szymański, Jan Bastkowski, Jan Barwiński, Marcin Zamborowski, Andrzej Petrikowski, Jan Mateblowski, Walenty Krzynkowski. Potwierdza to tezę, że w tym rejonie południowej Warmii w większości osiedlali się Polacy. Z powodu zniszczeń wojennych wciąż zmieniali się tu gospodarze. Kościół następnie rozbudowano. W XVIII wieku dobudowano wieżę, a w 1933 roku staraniem księdza Hugo Rockla powiększono kościół o prezbiterium i zakrystie.



Jak napisał niemiecki historyk Hans Schmauch, z istniejących w 1480 roku na terenie Gryźlin 49 włók aż 31 było opuszczonych. Do 1500 roku administrator Kapituły w Olsztynie zdołał nakłonić 25 osadników do objęcia zagród. Dalszej lokalizacji ziemi opuszczonej po zniszczeniach wojennych, (podobnie jak w Jonkowie, Wójtowie, Klebarku Małym i Bartagu), dokonywali administratorzy kapitulni komornictwa olsztyńskiego. W 1481 roku Nikles Michelszoen objął 2 włóki po Simonie, został on zwolniony od wykonywania szarwarku, czyli różnych prac na rzecz zamku w Olsztynie, a z czynszu do 1486 roku, Michał Polak przejął 2 włóki po Bartoszu, a czynsz miał płacić od 1485 roku, Stenzel objął 2 włóki przypisane do karczmy, czynsz od 1486 roku i Wotzig Szmidt przejął 2 włóki po Jonike Oelglegirze, Prus Piotr Lenadzion 2 włóki po Niklasie, Stanisław – 2 włóki po Piotrze Bechbornie, Steffen – 2 włóki po Stentzlu. W 1486 roku Michał Robak objął urząd sołtysa i otrzymał 2 włóki zwolnione z czynszu. Dwa lata później Stanik syn karczmarza otrzymał 2 włóki po Michale. W 1492 roku Michał Lodewig sprzedał swoją zagrodę Michałowi synowi Labata. W 1495 roku przejęte przez Ihana, syna karczmarza, 2 włóki zostały przekazane młodemu Grzymkowi. Walenty Tranch włączył do swoich trzech włók jeszcze jedną włók leżącą w pobliżu jego gospodarstwa. Pomimo tych zasiedleń w 1500 roku jeszcze 12 włók leżało odłogiem.


Jak zapisano w dokumentach Kapituły, 12 grudnia 1499 roku, doszło w puszczy między Olsztynkiem a Gryźlinami, jeszcze na terenie komornictwa olsztyńskiego, do rabunku dokonanego przez czterech chłopów z Gryźlin. Przez to pozbawieni zostali gospodarstw: Gregor (3 włóki objął jego ojciec), Reinke (3 włóki otrzymała jego siostra z 4 końmi i 8 krowami), Walenty lub Walke (3 włóki objął Polak Nikolosz wraz z pozostałym inwentarzem: 3 konie, 1 krowa, 3 cielaki, 6 świń, nadto narzędzie jak topór, pług, (potem gospodarzył na tym gruncie Andrzej i jego syn Fabian). Kabath (jego włókę objęła żona Piotra Littaua, który opuścił swoją zagrodę. Zajął 16 czerwca 1500 roku Stenzel Kruger. Z innych dokumentów dowiadujemy się, że 8 sierpnia 1502 roku sołtys Michał Grzimek i Jost ze Stawigudy objęli młyn po Polaku Marcinie i jego synie Ihanie z dwoma morgami ziemi uprawnej oraz dwoma włókami odłogów. Mogli oni również wziąć sobie drewno z lasu Kapituły. Otrzymali też przywilej rybaczenia w Jeziorze Plusznym. W 1514 roku Asman objął 3 włóki opuszczone przez Andrzeja, który zostawił krowę, ciele i czwartą część zasiewów, a pierwszy czynsz miał zapłacić w 1519 roku, jak Asman opuścił 30 stycznia 1517 roku zagrodę, a po nim objął tę ziemię Jan. Tej lokacji dokonał już Mikołaj Kopernik, który dopisał: „na okres 3 lat poręczyli zań tamże zamieszkali Brusien, Andrzej i Hensel. Działo się 29 stycznia 1517 roku w obecności pana kapelana i chłopaka mego Hieronima”. Dalej 12 lipca 1518 roku zapisał: „Stanisław objął 3 łany, z których przed 5 laty zbiegł Kranzel. Dałem mu 1 konia, 1 krowę, 1 byczka i ćwierć tegorocznych zasiewów ze zwolnieniem od najbliższego czynszu oraz ze służebności na ten i przyszły rok, jeśli się dobrze pobuduje. Pierwszy czynsz zapłaci więc w Roku pańskim 1520. Poręczyli za niego sołtys i Szymon tamże”. Wreszcie 6 kwietnia 1519 roku zanotował: „Paweł objął 3 łany opuszczone na skutek śmierci Brosza Brocha, bez wolnizny. Dostał 1 konie, 1 krowę, 1 wieprza, a na zasiew 5 korcy żyta i 2 korce gryki, wóz, widły, kosę i beczkę na wodę, Poręczyli zań sołtys Paweł i kmieć Szymon”. Bardzo niszcząca była też w latach 1519-1521 wojna z Albrechtem. Po niej Tomek objął w Gryźlinach 2 włóki. Poręczył za niego sołtys i jego brat Matzic. W 1534 roku zaś Szymon otrzymał dodatkowo 2 włóki. Karczmę w tym czasie dzierżawił Jan Mallerski.



Chociaż Gryźliny nigdy nie należały do wsi bogatych, to kolejne lata pokoju pod rządami biskupów przyniosły pewien dostatek. Rządcy Warmii zabiegali o posługę religijną i dostatek materialny. W wydawanych ordynacjach krajowych żądali od wiernych uczestnictwa w niedzielnych Mszach św. tzw. Kirchengang, w razie absencji wierni zostali obciążeni karą pieniężną, ale też nakazywali zwiększenie uprawy zbóż, aby chronić ludzi przed głodem zamiast lnu, który przynosił szybki zarobek, zalecali zakładanie sadów i ogródków warzywnych. W pobliżu wsi otwierano smolarnie i młyny.

Spokojny żywot Gryźlin został zakłócony wojnami szwedzkimi i przemarszem wojsk Rzeczpospolitej. W 1633 roku zawitali tu żołnierze Korony szykujący się na wojnę z Moskwą. We wsi zakwaterowano kozaków, którzy „według własnej woli rozporządzają się końmi i bydłem, źle się obchodzą z chłopami, robią użytek z oręża i nie szczędzą nawet niewiast. Podczas przemarszu żołnierze króla szwedzkiego Gustawa Adolfa gwałtem zabierali żywność i żądali furażu dla koni. Szwedzi byli trzykrotnie na Warmii. Ostatniemu pobytowi w latach 1708-1711 towarzyszyła epidemia dżumy. W przybliżeniu na całej Warmii zmarło 12 tysięcy osób. Właśnie w Gryźlinach, jak napisał Stanisław Flis, późną jesienią 1708 roku stwierdzono pierwszy przypadek choroby. Cała rodzina zmarłego musiała opuścić wieś i udać do pobliskiego lasu, a domostwo zostało spalone. Mimo tego zaraza rozszerzyła się nie tylko w Gryźlinach, ale odnotowano chorobę też w okolicznych wsiach.



Po zaborze Warmii w 1772 roku w Gryźlinach znajdowało się: osiem trzywłókowych gospodarstw, 2 du u półwłókowe, 6 dwuwłókowych, 7 jednowłókowych i 3 półwłókowe. Wieś zamieszkiwało 143 dorosłe osoby i 60 dzieci do dwunastu lat. Gospodarstwa dwuwłókowe zajmowali: Piotr Sikora, karczmarz Rebusz, Józef Riedoka, Józef Mijocka, Szymon Cynta, Michał Pieczonka, a jednowłókowe – Józef Kostrzewa, Jan Gogal, Kazimierz Górny, Wawrzyniec Wałek, Marcin Spojan, Piotr Jan, Józef Szak, Filip Wojtek, Michał Stanczyk, Mikołaj Pecz, Jan Konieczka, Kupicka, nadto pięć włók stanowiło własność parafii o jedna włóka przypisana była leśnikowi. Po dokonaniu inwentaryzacji gospodarstw wszystkim rolnikom podniesiono podatki o jedną czwartą, a chłopom, którym Kapituła katedralna nadała ziemię zaliczono do tak zwanych królewskich. Im w 1790 roku zapewniono dziedziczność gruntów.



W 1808 roku władze pruskie, po wojnach napoleońskich, wydały ustawę uwłaszczeniową. Chłopi z Gryźlin, podobnie jak rolnicy na całej Warmii, otrzymali jednak dopiero w 1821 roku dokumenty własności. Chłopi dwuwłókowi płacili uwłaszczeniowe ciężary w wysokości 17 talarów, a ci z załogą, to znaczy z przejętym w okresie nadania ziemi inwentarzem, aż 27 talarów.



W połowie XIX wieku przeprowadzono we wsi seperację gruntów. Każdemu rolnikowi wymierzono pole w jednym kawałku. Spowodowało to, że część chłopów zbudowało swoje siedliska poza wsią. Z samej wsi przeniosła się mniej więcej połowa mieszkańców. W ten sposób powstały zabudowania zamożniejszych chłopów. Odtąd przestały istnieć wspólne pastwiska. Każdy rolnik musiał zadbać o wypas swoich zwierząt. Tracili na tym przede wszystkim zagrodnicy, posiadający chatę i kilkumorgowy zagon ziemi oraz komornicy, którzy mieli tylko chatę bez ziemi i byli zatrudnieni w gospodarstwach zamożniejszych chłopów.



Reformy z początków XIX wieku towarzyszyły zmiany w uprawie roli. Rolnicy porzucili więc mało wydajny system uprawy zwany trójpolówką na rzecz płodozmianu., polegający na obsianiu posiadanej ziemi (bez wyłączeniu jednej części z uprawy raz w ciągu trzech lat). Znaczną powierzchnię przeznaczano na uprawę koniczyny i łubinu. Także w Gryźlinach, gdzie przeważały grunty piaszczyste, sadzono ziemniaki, gdzieniegdzie buraki pastewne. Więcej uwagi zwrócono na hodowlę bydła i wypas trzody chlewnej. Przy orce na południowej Warmii nadal posługiwano się wołami, dopiero w końcu XIX wieku zastąpiły je konie. Zamiast drewnianej sochy zaczęto stosować żelazne pługi. Powoli cywilizacja wkraczała na wieś warmińska. W połowie XIX wieku rozpoczęto budowę drogi bitej z Olsztyna do Olsztynka, a w połowie listopada 1887 roku został uruchomiona linia kolejowa między tymi miastami z dworcem w Gryźlinach. Następnie utworzono tu ajencję pocztową i listy zaczął roznosić listonosz.



Połowa XIX wieku to również na Warmii czas szczególnego ożywienia religijnego, pielgrzymowania do miejsc odpustowych bliższych jak Butryny, Gietrzwałd i Bartąg oraz dalszych jak Święta Lipka i Stoczek, także wznoszenia kapliczek przydrożnych. Rozwijał się tu również ruch trzeźwości. W Gryźlinach do założonego 20 kwietnia 1846 roku w Olsztynie przez ks. Walentego Tolsdorfa Towarzystwa Wstrzemięźliwości należeli prawie wszyscy dorośli z tej wsi około 900 osób z tego 600 zobowiązało się nie pić alkoholu do końca życia.



W 1926 roku pojawiła się kwestia rozbudowy gryźlińskiego zabytkowego kościoła p. w. Św. Wawrzyńca i Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Za rozbudową miejscowego kościoła zamiast wzniesienia nowej świątyni w Stawigudzie był proboszcz Hugo Rockel. Ostatecznie powołane zostały dwa oddzielne komitety złożone ze świeckich katolików w Gryźlinach i Stawigudzie. Bardziej skuteczni okazali się katolicy ze Stawigudy, którzy w 1933 roku dzięki pozyskanym środkom, także od władz państwowych, i własnym składkom w 1933 roku zbudowali kościół p.w. Św. Jakuba starszego.



Wielkie spustoszenie także na południowej Warmii, w początkach 1807 roku spowodował przemarsz wojsk Napoleona. Warmiacy nie chcieli wstępować do armii pruskiej, walczącej z Francuzami. Z Gryźlin odmówił pójścia do wojska tam urodzony w 1773 roku Jan Meteblowski. Z powodu głodu i chorób w tamtych czasach zmarło w warmińskich powiatach 23 339 osób. Zostały splądrowane Dobre Miasto i Orneta. W Olsztynie Francuzi rozebrali 100 drewnianych zabudowań gospodarczych. Wszędzie żądali żywności, nakładali kontrybucje. Nie inaczej było w Gryźlinach. Ubogiej parafii zapisał zmarły w 1708 roku ks. Piotr Odetkowski swoją fundację jako „Beneficjum Odetkowscianum”. Wynosiło ono w momencie erygowania 8 października 1710 roku 66 talarów i 20 srebrnych groszy, które pożyczył Johann Georg Schulz i jego zona Christiana z domu Grilln z Elbląga. Zobowiązali się do spłacenia parafii w Gryźlinach raty z pięcioprocentowym narzutem co pół roku. Wierzyciele spłacali je rzetelnie, ale podczas wojen napoleońskich zaginął bądź zawieruszył się skrypt dłużny, a może nawet pieniądze w tej wysokości zostały już spłacone. W związku z tym ówczesny proboszcz Joachim Popowski zwrócił się do Kurii Biskupiej we Fromborku o likwidację kapitału tego beneficjum. Sprawa ciągnęła się przez 24 lata. Wymieniono blisko pięćdziesiąt listów, także z Kurii a Biskupią. Zawarte w nich treści zawierają opis sytuacji materialnej parafii m. in. następca Popowskiego, ks. Walenty Krzynkowski napisał w liście z 31 stycznia 1833 roku do ks. wikarego Antoniego Eichhorna w Elblągu: „Tutejszy kościół jest jednym z najbiedniejszych na całej Warmii. Wygląda na to, że parafia w tych czasach nie będzie mogła opłacić własnego grabarza”.



W przeszłości na gruntach należących do Gryźlin pwostało Miodówko. W języku niemieckim nazywane Honigswalde. W 1598 roku nad 6-hektarowym jeziorem wydzielona została oddzielna wieś. Na początku, co potwierdza nazwa, mieszkali tu sami bartnicy, zaopatrujący zamek olsztyński w miód i wosk, niezbędny przy wyrobie świec. Była to więc nazwa kulturowa, nawiązująca do zajęć jej mieszkańców. Z czasem utworzono tu również smolarnie. Narodziny wsi przypadają na czasy, kiedy Warmia znajdowała się w granicach Rzeczypospolitej. Stąd jej polska nazwa utrzymała się do 1932 roku. W tym okresie rozpoczęto usuwanie polskich nazw na południowej Warmii. W przypadku Miodówka dokonano zwyczajnej kalki na Honigswalde (Honig – po niemiecku miód, Wald – las)), tak jak na przykład Przykop na Grabenau, Bukowa Góra na Buchenberg, Lipowo na Lindenhorst, Grabowo na Buchental.



W 1834 roku w Miódówku było: 1 jedno gospodarstwo dwu i półwłókowe (zapewne sołtysa), dwa dwuwłókowe, tyle samo półwłókowych i jedno jednowłókowe. Większość mieszkańców żywił las, to znaczy pracowali oni przy wyrębie drewna, w okolicznych smolarniach i zajmowali się także połowem ryb. Już w 1828 roku przeprowadzono tu melioracje gruntów. Wieś zamieszkiwało w 1846 roku 169 osób, w 1871 – 204; w 1895 – 257; w 1925 – 267; w 1939 – 265; obecnie 128 osób. W większości mieszkali tu Polacy. W 1861 roku 185 mieszkańców posługiwało się językiem polskim i 10 niemieckim. Pośród nich było 18 ewangelików. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej aż 62 dzieci z tej wsi pragnęło podjąć naukę w polskiej szkole i tylko sześcioro w niemieckiej. Niestety szkoły polskiej nie zdołano otworzyć. W plebiscycie 11 lipca 1920 roku za Prusami Wschodnimi (czyli za Niemcami) 136 głosów, a za Polska głosowało 45 osób. W tej wsi zamieszkiwało trzech czóonków Związku Polaków w Niemczech: Jan Hanowski, Paweł Prass i Józef Turowski. Natomiast Ferdynand Hinzmann, Antoni Zajewski i właśnie Józef Turowski byli członkami Banku Ludowego w Olsztynie.



Przed 1939 rokiem do jednoklasowej szkoły niemieckiej uczęszczało 45 dzieci. Kolejno nauczali w niej: Bruno Burchert, Franz Marienfeld i Peter Naczey.



Po II wojnie światowej wieś należała do Gminy Gryźliny, od I kwartału 1946 roku do Stawigudy, potem zawsze Miodówko było związane z ta gminą.



Szkoła polska została otwarta 1 kwietnia 1946 roku. Nauczał w niej m. in. Jan Lendo. Na początku uczęszczało do niej 40 dzieci, w 1947 – 54; w 1948 – 52; w 1949 – 38 dzieci. Szkoła została zlikwidowana w 1952 roku. Odtąd dzieci z Miodówka są dowożone do Stawigudy.



Szkoła w Gryźlinach powstała przed 1791 rokiem, bo właśnie w tym roku proboszcz z Bartąga ks. Tomasz Grem w swoich staraniach o utworzenie dalszych szkół, obok innych w tej okolicy, nie wymienił tej wsi. Zapewne w tej gryźlińskiej nauczanie odbywało się w mieszkaniu nauczyciela, na którego utrzymanie łożyła wieś i parafia. . We wsiach kościelnych z reguły nauczycielami byli organiści, niekiedy też zakrystianie. Zresztą powoływali ich do zawodu sami proboszczowie. Około 1817 roku wzniesiono w Gryźlinach budynek szkolny. Koszty budowy zamknęły się w kwocie 300 talarów. Nauczał wtedy dwudziestodziewięcioletni Marcin Bastkowski. Jeszcze w 1924 roku pobierał on roczne wynagrodzenie w wysokości 66 talarów i 20 groszy srebrnych, w tym 22 talarów w gotówce. W uposażeniu przeliczonych na naturalia mieściły się: wolne od opłaty mieszkanie i dostarczany co roku opał także do ogrzania mieszkania. Dokonujący w 1925 roku wizytacji szkół na południowej Warmii asesor rejencji królewieckiej Reinhold Bernhard Jachmann postulował aby dochód roczny nauczyciela w gotówce i w naturaliach wynosił około 100 talarów. Wówczas o nauczycielu z Gryźlin napisał: „Marcin Bastkowski, lat 29, uczy dziewięć lat, uczęszczał do szkoły w Olsztynie. Dzieci szkolnych jest 46, w szkole było 42, frekwencja zła. Po niemiecku dzieci nie uczą się, nie mówią po niemiecku, religii uczą się tylko z polskiego katechizmu. Kilku chłopców przedstawiło źle prowadzone zeszyty, małe {dzieci] piszą na tabliczkach. Dwóch chłopców potrafi dodawać, ale nie są w tym mocni. Melodie kościelne ćwiczone są ze słuchu, innych przedmiotów nie uczą się”. W większości dzieci wiejskie uczęszczały do szkoły tylko w zimie. W pozostałych porach roku były zatrudnione przy wypasie bydła i przy wykonywaniu innych prac w gospodarstwie. W trakcie kolejnej wizytacji w 29 września 1837 roku zanotowano, że „ledwie połowa dzieci uczy się w szkole, przyczyną są: nędza i brak dobrej woli ze strony rodziców”. Podkreślali, że „potrzebujemy dzieci do pracy, abyśmy mogli się wyżywić”. W tej sytuacji władze państwowe zmuszone były do zastosowania kary grzywny za źmudę szkolną, to znaczy za nieusprawiedliwioną nieobecność dziecka w szkole. W zarządzeniu z 1812 roku znalazł się zapis o możliwości wymierzenia kary za jeden opuszczony dzień bez usprawiedliwienia dziecka w wysokości 4 fenigów.



Na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XIX wieku ks. Walenty Blockhagen stawał w obronie nauczyciela Jakuba Fahla, o których wizytator stwierdził, że dzieci w gryżlińskiej szkole „nie poczyniły żadnego postępu w nauce języka niemieckiego, odwrotnie, cofnęły się w tym przedmiocie”. W 1853 roku na lekcje religii, prowadzonych w języku polskim, uczęszczało 74 dzieci. Uczyły się one pieśni: „Boże w dobroci” i „Pójdźcie tu i wychwalajcie”.



Pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku kwalifikacje wiejskich nauczycieli znacznie wzrosły. Prawie wszyscy byli absolwentami seminarium nauczycielskiego w Braniewie. Na południowej Warmii wymagano jednak od nauczycieli znajomości języka polskiego. Dzieci rozpoczynające naukę w szkole nie mówiły przecież po niemiecku. W wydanej w 1845 roku ordynacji szkolnej zostały z korzyścią dla nauczycieli wyłożone kwestie ich uposażenia przez to, że każdy nauczyciel miał otrzymać za darmo mieszkanie i budynki gospodarcze, opał na własne potrzeby, prawie dwie morgi ziemi na urządzenie warzywniaka i sadu, dostęp do wspólnego pastwiska dla dwóch sztuk bydła, 12 półkorcy zboża, po dwie fury siana i słomy oraz 50 marek w gotówce.



Pomyślny rozwój szkolnictwa w rejonie Olsztyna, Barczewa i Biskupca został naruszony przez wydanie zarządzenia prezydenta rejencji wschodniopruskiej z 24 lipca 1873 roku, ograniczającego posługiwanie się językiem polskim w nauczaniu. Przeciwko temu protestowali warmińscy działacze. Urządzone przez nich wiece i akcje petycyjne z podpisami rodziców żądające:

„1. aby polskie dzieci uczono we wszystkich oddziałach po polsku;

  1. aby też dzieci uczono we wszystkich oddziałach polskiego czytania i pisania tak, żeby nie opuszczając szkoły dobrze to umiały, rachunków zaś ich uczono tak, aby równo dobrze po polsku i po niemiecku umiały rachować;
  2. aby nauczyciele przy szkołach z polskimi dziećmi dobrze umieli po polsku”.



W końcu petycji z 1885 roku znalazło się sformułowanie:

„My mamy przekonanie, że byśmy ciężko zgrzeszyli przeciw Bogu, gdybyśmy mieli zostać czem innym jak tem czem nas stworzył tj. Polakami i katolikami”. Petycję do sejmu pruskiego podpisało 3435 ojców rodzin z południowej Warmii i 86 katolików z Mazur. Nie przyniosła ona zmiany w nauczaniu na wsi, podobnie jak następna akcja petycyjna w 1892 roku w sprawie przywrócenia języka polskiego w szkołach, organizowana z pomocą powstałej w kwietniu 1886 roku „Gazety Olsztyńskiej”. Te działania narodowe jednak zespoliły Polaków na południowej Warmii. Od 1890 roku w Gryźlinach nauczano w szkole wyłącznie po niemiecku.



Przed plebiscytem w 1920 roku miejscowi działacze zdołali utworzyć w Gryźlinach polską szkołę. Na podstawie obliczeń Rady Ludowej we wsi było 152 polskich dzieci i tylko 5 niemieckich. Gryźlińska szkoła stanowiła jedną z siedemnastu polskich placówek w tym czasie powstałych na południowej Warmii. Zajęcia w niej rozpoczęły się 8 czerwca na 32 dni przed głosowaniem. Nauczał w niej przybyły z Wielkopolski Stanisław Zawitaj. Na początku uczęszczało do niej 82, a przed 11 lipca 1920 roku aż 120 dzieci. Po plebiscycie, mimo deklaracji 60 rodziców, zebranych przez działaczy Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię nie udało się utworzyć jak w pobliskich Pluskach polskiej szkoły. Troje dzieci dzieci Karpińskich z Gryźlin: Franciszek, Józef i Leon uczęszczało do szkoły polskiej w Wymoju. Codziennie przemierzali aż pięć kilometrów.



W niemieckiej szkole nauczał Franciszek Mieliński, który karał dzieci za posługiwanie językiem polskich, o czym napisano w Gazecie Olsztyńskiej ( nr 11 z 14 maja 1925 roku), zwracając uwagę na jego postępowanie, kiedy nauczał w Tomaszkowie. Potem istniała trzyklasowa szkoła niemiecka. W 1935 roku uczęszczało do niej 153 dziewcząt i chłopców. Nauczali tam: Karl Schulz, Ernst Groß i Agathe Engelbrecht. Od 1926 roku także w Gryźlinach prowadzone były kursy gospodarstwa domowego dla dziewcząt. W programie kursów były zajęcia z zakresu krawiectwa, gotowania i pieczenia oraz pielęgnacji niemowląt. W budynku, w którym odbywały się zajęcia, utworzono w 1948 roku Państwowy Dom Dziecka. Przebywało w nim około 90 dzieci. Pierwszym kierownikiem tego domu był Władysław Lengowski, potem Horst Grust, Bronisława Żzurawska, obecnie Jolanta Gliszczanowska. 20 października 1973 roku patronem tego domu został Michał Lengowski. Tablicę pamiątkową odsłoniła warmińska poetka Maria Zientara-Malewska.



Po drugiej wojnie światowej szkoła powstała dopiero 1 lutego 1946 roku. Nauczali w niej Arkadiusz Lubiski, absolwent seminarium nauczycielskiego Władysław Topolewski, najstarsza córka znanego działacza polskiego z Tomaszkowa Pawła Turowskiego - Marta Hanz, Walentyna Miłkowska, Janina Skibianka, Alojzy Tułodziecki i Czesław Boguski. Na początku uczęszczało 152 dzieci, w 1947 roku – 142, 1948 – 161, 1949 – 152, 1950 – 140 dzieci. Prowadzono też kursy języka polskiego dla młodzieży pozaszkolnej. Nie wszyscy rodzice posyłali swoje dzieci do szkoły. Z tego powodu 19 lutego 1955 roku na posiedzeniu Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej nauczycielka Barbara Sadłowska zwróciła się z propozycją podjęcia uchwały zobowiązującej członków tego prezydium do przeprowadzenia rozmów uświadamiających z tymi rodzicami. W 2000 roku doszło do likwidacji miejscowej szkoły podstawowej. Staraniem rodziców i ówczesnego proboszcza ks. K. Husaka doszło pod patronatem Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich w Częstochowie do otarcia szkoły. Obejmuje ona klasy od 1 do 6. Uczęszcza do niej 51 dzieci, nadto 8 dzieci objętych jest nauczaniem początkowym. Szkołą kieruje obecnie Irena Lewandowska.



W Gryźlinach zawsze w większości mieszkali Polacy. Życzliwie odnosili się oni w styczniu 1832 roku do powracających drogą przez wieś do Królestwa Polskiego, po wydaniu przez cara amnestii, powstańców internowanych w północnej części Prus Wschodnich. Dochodziło do serdecznych spotkań. W 1861 roku zamieszkiwało we wsi 457 katolików i 2 ewangelików. Wszyscy posługiwali się językiem polskim. W 1895 roku na 725 mieszkańców było 15 protestantów, w 1925 roku na 853 osób już 36 ewangelików, w 1939 roku zamieszkiwało Gryźliny 939 osób.



Urodzony w 1868 roku w Gryźlinach Franciszek Dąbrowski pamiętał, ze w młodości wieczorami ludzie opowiadali rozmaite historie ze starych czasów, ojciec Jana Baczewskiego znał przepowiednie Wernyhory. Mocno osadzona tu była pamięć o Grunwaldzie, królu Jagielle. Przez lat przechowano tu pamięć o miejscu w kierunku Olsztynku, gdzie rzekomo miał odpoczywać sam król polski Władysław Jagiełło. Mówi o tym pieśń ludowa, odtworzona przed pół wiekiem przez Ottona Baczewskiego, pracownikom Państwowego Instytutu Sztuki z Olsztyna:

W stróne Gryźlin na Mazurach okolica z drzewami,

Jest tam pasek, psienkny lasy Jagielkiem zwany.

Tam przed laty na ty ziemni polska krew się leje

Jak Jagiełło z Krzyżakami o Prusy sie bzije,

Jak Jagiełło z Krzyżakami o Prusy się bzije.

Gdy Jagiełło kończy pacierz i do mniecza sięga

Razem wespół z Litsinami Krzyżaków wypendzo.

Po odbytych trudach, znojach, odpoczynku szuka,

W owam piasku, psianknym lasku, tam serce puko.

Na pamiątka swy wdzianczności naród zielgi wiary,

Lasek ten nazwał Jagiełek aż po wszelkie czasy.



Podczas wizytacji parafii w latach 1839-1849 miejscowi księża nie chcieli nawet słyszeć o wprowadzeniu niemieckich kazań, bo jak mówili, parafianie posługiwali się wyłącznie językiem polskim. W zachowanym w Archiwum Archidiecezji Warmińskiej śpiewniku z I połowy XIX wieku z Gryźlin znalazło się aż 116 pieśni, wykonywanych w miejscowym kościele, wśród nich: „Anioł pasterzom mówił”, „W żłobie leży”, „Gdy się Chrystus rodzi”, „W dzień Bożego Narodzenia”, „Ach ubogi w żłobie”, „Pasterze mili”, „Jezu Chryste Panie miły”, „Wisi na krzyżu”, „Krzyżu święty”, „Jezu w Ogrójcu”, „Stała Matka Boleściwa”, „Ach mój Jezu”, „Chrystus Zmartwychwstał jest”, „Przed tak wielkim sakramentem”, „U drzwi Twoich”, Nie opuszczaj nas”. „Serdeczna Matko”, „Kto się w opiekę”. Dopiero zarządzenie biskupa warmińskiego Andrzeja Thiela z 2 grudnia 1886 roku wprowadzające z początkiem 1887 roku kazanie niemieckie w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, podczas uroczystości patronackich czyli odpustu, Pierwszej komunii św., drugich świąt zmieniła nieco sytuację. Pozostawiono jednak w dalszym ciągu dowolność w doborze zarówno polskich jak i niemieckich pieśni.



W 1881 roku w Gryźlinach, jako jednaj z pierwszych na południowej Warmii, powstała biblioteczka Towarzystwa Czytelni Ludowej. Prowadził ją nieznany z imienia gospodarz o nazwisku Klimek. Być może był to ojciec księdza Franciszka Klimka, który zmarł w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Dachau ostatniego maja 1941 roku. Z gryźlińskiej biblioteki nadto wypożyczali książki mieszkańcy Stawigudy, Zieleniaka, Miodówka i Mojd.



W 1891 roku z pomocą działaczy polskich z Olsztyna gospodarze w Gryźlinach doprowadzili do założenia kółka rolniczego. Wśród organizatorów byli: Eugeniusz Buchholz i redagujący „Gazetą Olsztyńską” Jan Liszewski i Seweryn Pieniężny–senior. Miejscowi rolnicy podejmując sprawy z zakresu uprawy roli i hodowli postanowili posługiwać się wyłącznie językiem polskim.



W następnych latach Polacy z Gryźlin i okolic mieli wsparcie w księdzu doktorze Robercie Bilitewskim, mianowanym 3 listopada 1894 roku administratorem tej parafii. Właśnie ze względu na jego zaangażowanie w sprawy polskie nie otrzymał nominacji na proboszcza. Był ksiądz Bilitewski, jak wcześniej dla Jana Liszewskiego ks. Juliusz Grzymała, dla Andrzeja Samulowskiego ks. Jan Rysiewski, nauczycielem i przewodnikiem dla Jana Baczewskiego w jego drodze do ruchu polskiego, któremu następnie w latach międzywojnia przewodniczył jako poseł do parlamentu niemieckiego. W swoich wspomnieniach Jan Baczewski napisał: „budził wśród swoich polskich parafian świadomość narodową. Propagował pisma polskie, sam rozdawał „Gazetę Olsztyńską” (...) Ksiądz Bilitewski przygotowywał dzieci do Pierwszej komunii św. tylko w języku polskim. Nie pytał ani rodziców, ani dzieci w jakim języku życzą sobie nauki. Decydował o tym u niego język używany w domu. Dzieci niemieckich miał w całej parafii zaledwie kilkoro. Nauczyciele starali się podburzać rodziców by domagali się dla swych dzieci nauki w języku niemieckim. Wówczas ks. Bilitewski prosił takich rodziców do siebie na plebanię i tam przekonywał o konieczności nauki w języku polskim. Dzieci przynosiły ze sobą do kościoła tabliczki i tutaj uczył je pisać i czytać po polsku by dobrze mogły zrozumieć katechizm”. Kiedy w październiku 1903 roku biskup Thiel przeniósł ks. Bilitewskiego do Wilczkowa na niemiecką Warmię, miejscowi parafianie złożyli protest z własnymi podpisami.



Na miejscowym cmentarzu pozostały mogiły z polskimi inskrypcjami jak na grobie Leona Baczewskiego, zmarłego 3 kwietnia 1921 roku:

Wola Boża taka była,

że Go od nas odłączyła,

więc śpi Leonie w ciemnym grobie.

Niech się Warmia przyśni Tobie.



W Gryźlinach zawsze „Gazetę Olsztyńską” miała licznych prenumeratorów. Abonowano ja w rodzinie Baczewskich, Benediktów, Kwiatkowskich, Jabłońskich, Kalińskich, Kulików. Brat Jana Baczewskiego, Józef wieczorami czytał głośno olsztyńskie pismo. Wspominał o tym: „Moimi słuchaczami była nie tylko rodzina, ale i sąsiedzi, którzy gazety nie prenumerowali. Przeczytana gazeta szła następnie jako najmilsza lektura do wielu domów”.



Jeszcze przed pierwszą wojną światową Polacy w Gryźlinach urządzili kilka wieców przedwyborczych. W 1910 roku przemawiał na wiecu przed wyborami do sejmu pruskiego redaktor Gożdziewicz z Torunia, w 1911 roku dwukrotnie ksiądz Walenty Barczewski jako kandydat na posła i właśnie ks. Robert Bilitewski, a w 1913 roku redaktor „Dziennika Kujawskiego” Adam Poszwiński.



Znaczne ożywienie działalności polskich organizacji nastąpiło przed plebiscytem w 1920 roku. Także w Gryźlinach w styczniu 1919 roku powstało Towarzystwo Ludowe, któremu patronował św. Wawrzyniec. Spotkania odbywały się u Jana Kalińskiego albo Jabłońskiego. Duszą tego towarzystwa był poeta ludowy z pobliskiego Zielonowa Michał Lengowski. Przebywając w Westfalii brał przecież udział w pracy tego rodzaju organizacjach. Urządzano więc w Gryżlinach przedstawienia teatralne i wieczornice. W połowie lutego 1920 roku, jak informowała „Gazeta Olsztyńska”, amatorzy z Gryźlin wystąpili z inscenizacją „Błogosławieństwo matki”. Na zakończenie cała sala odśpiewała pieśń ułożoną przez ks. Roberta Bilitewskiego „Jeszcze Warmia nie zginęła” na melodię Mazurska Dąbrowskiego. Dwie początkowe zwrotki tej pieśni brzmią:

Jeszcze Warmia nie zginęła

Póki my żyjemy.

Jeszcze wiara nie zniknęła

Bo ją wyznajemy.

Śpiewajcie wszędzie, Warmia polską będzie

Za Bożym przewodem złączym ją z narodem.

Trzysta lat z górą już była

Warmia polskim krajem,

Polskim szczęściem wtedy żyła,

Mową, obyczajem.

Śpiewajcie wszędzie itp.



Do działalności polskiego Towarzystwa Ludowego nieprzyjaźnie odnosił się proboszcz ks. Hugo Rockel. Zarzucał Polakom, że często urządzali potańcówki, a tymczasem więcej zabaw, niekiedy zakrapianych alkoholem, organizował Heimatdienst. Doszło nawet do polemiki prasowej. Jan Baczewski napisał w „Gazecie Olsztyńskiej”, że ks. Rockel sprzyjał Niemcom.



Ostatniego marca 1920 roku odbył się w Gryźlinach występ zawodowego Teatru Tomasza Działosza z inscenizacją „Obrona Częstochowy”. Przed spektaklem dłuższe wystąpienie wygłosił ks. Ignacy Grossek. Nie doszło tutaj do antypolskich wystąpień jak to miało miejsce 13 kwietnia w Biskupcu Reszelskim, gdzie pobito aktorów i zdemolowano samochód Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego. W Gryźlinach to przedstawienia tak, jak każdy wiec plebiscytowy, osłaniali członkowie Towarzystwa „Sokół”. Na ich cześć ponoć Jan Baczewski napisał pieśń na melodię znanej kolędy:

Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi.

Wstańcie Polacy, Grenzschutz odchodzi.

Zabierajcie kosy, widły, bo nam Niemcy bardzo zbrzydły

Niech żyje Polska.

A za Grenzschutzem i Heimatvereiny,

Oddadzą Giwery, i to de jednyj

Wiync ta Worgitzkiego praca już się teraz w nic obraca.

Niech żyje Polska

A na ostatku bardzo nam sprzyja,

Bo się rozwiąże i policyja.

Za Zylchem i Oldenburgiem

Stana aż pod Brandenburgiem.

Niech żyje Polska.



Sam akt głosowania 11 lipca 1920 roku przebiegał w Gryźlinach spokojnie. W przybliżeniu 20 procent uprawnionych w obawie przed prześladowaniami nie wzięła udziału w głosowaniu. Za Polską oddano 176 głosów, a za Prusami Wschodnimi czyli za Niemcami – 276. Z kolei w wyborach parlamentarnych na kandydata ruchu polskiego 20 marca 1921 roku w tej samej wsi padło o 30 głosów więcej. Polska przegrała to głosowanie. Część Warmiaków przeniosła się do odrodzonej Polski, z Gryźlin wyjechało aż dziesięć rodzin, a ci, którzy pozostali już ostatniego listopada tego samego 1920 roku powołali do życia Związek Polaków w Prusach Wschodnich. Prezesem tej organizacji został ks. Wacław Osiński, a kierownikiem Jan Baczewski. Koło w Gryźlinach obejmowało prawie trzydziestu członków. Z początkiem 1923 roku Związek Polaków w Prusach Wschodnich przekształcił się w IV Dzielnicę Związku Polaków w Niemczech, obejmującą całe Prusy Wschodnie. Koło w Gryźlinach obejmowało 33 osoby. Wśród nich: Katarzynę Baczewską, Augustyna Bartscha, Bernarda Bastkowskiego, Joachima Benedikta, Andrzeja i Marię Bischof, Jakuba Boehma, Jana Jagałłę, Antoniego Kalewskiego, Barbarę Karpińską, Ignacego Kalendra, Bruno Konegena, Elżbietę Lengowską, Annę Maruńską, Augustę i Walentego Mejków, Walerię Piłat, Józefa Schafrynę, Otylię i Stanisława Stasińskich, Franciszkę, Bernarda i Jana Wiechertów, Bernarda Wylęgowskiego, Marię Ziejewską. Co jakiś czas odbywały się zebrania członków. Urządzano też okazjonalne wieczornice.

Szerszą działalność rozwijało gryźlińskie koło Związku Młodzieży. Przypisani do niego była także młodzież z Ziellonowa. Spotkania towarzyskie, próby chóru i zebrania odbywały się u Benediktów bądź Lengowskich w Zieleniaku. Na początku lat 20-tych koło obejmowało 35 osób, a w 1930 roku już tylko 15 członków. Bibliotekę towarzystwa prowadził Franciszek Lengowski.

Polacy z Gryźlin brali też udział w pracy organizacji gospodarczych. Członkami Banku Ludowego w Olsztynie było trzynaście osób. Wśród nich: Franciszek Retkowski, August Niemierza, Otylia Stinka, Antoni Orłowski, Józef Choina. Jan Kwiatkowski. Pozwalało to tym Polakom uniezależnić się od niemieckich instytucji gospodarczych. Po pamiętnym pożarze w maju 1927 roku w Gryżlinach dla trzech członków banku: sołtysa Józefa Choiny, mającego 111 morgowe gospodarstwo, Augustyna Benedikta (70 mórg) oraz stolarza Klinka – sekretarz IV Dzielnicy Związku Polaków Franciszek Barcz wnioskował Poselstwu RP w Berlinie o zapomogi w wysokości od 1000 do 2000 marek. Starania te jednak nie zakończyły się pomyślnie. Członkami Rolniczej Spółdzielni „Rolnik” w Olsztynie byli dwaj gospodarze z Gryźlin: Otto Baczewski i Antoni Orłowski.

Im bliżej wybuchu drugiej wojny światowej życie Polaków w Gryźlinach było coraz bardziej ograniczona. Od 1936 roku wygłaszano jedno polskie kazanie w miesiącu. Polacy byli i tutaj dyskryminowani. Oto 2 grudnia 1937 roku we wsi przeprowadzono licytację domu, na który Bank Ludowy w Olsztynie miał wierzytelność w wysokości 500 marek, jednak landrat olsztyński odmówił polskiemu bankowi prawo udziału w licytacji. Stanowisko swoje uzasadnił przepisami hitlerowskiej ustawy o bezpieczeństwie granic Rzeszy. Po przeprowadzeniu licytacji, co było do przewidzenia, nie wystarczyło pieniędzy na pokrycie długu w polskiej instytucji.

Przed samym wybuchem II wojny światowej z terenu Gryźlin zostali aresztowani: Joachim Benedikt, Józef Barcz i dwaj synowie Lengowskiego: Franciszek i Władysław. Na szczęście wkrótce opuścili mury więzienia.



Wybuch pierwszej wojny światowej w rejonie Gryźlin zaczął się od zaciągu mężczyzn do wojska. Ogłoszenie o mobilizacji pospolitego ruszenia czyli Landsturmu znalazło się wśród innych urzędowych wiadomości. Chłopi z Gryźlin i okolic mieli się stawić w Olsztynie. Ze starszych roczników mężczyzn powiatu olsztyńskiego utworzono formację, która otrzymała zadanie obrony linii kolejowej Olsztyn – Orneta. Znajdował się w niej Michał Lengowski.

Do Gryźlin żołnierze rosyjscy z Armii Narew, dowodzonej przez generała Aleksandra Samsonowa dotarli do 28 sierpnia 1914 roku. Przed tym większość mieszkańców opuściła swoje domostwa.. Rosjanie stoczyli tu potyczkę. Życie straciło wielu Niemców i Rosjan. Na cmentarzu przykościelnym usytuowany jest kamień polny, odnowiony obecnie, z napisem w języku niemieckim, że w tym miejscu pochowanych zostało 48 żołnierzy niemieckich i 132 Rosjan, którzy polegli 28 i 29 sierpnia 1914 roku. Zwłoki części niemieckich żołnierzy, a może i rosyjskich, zostały następnie przeniesione najpierw po pierwszej wojnie, a potem po drugiej wojnie światowej, do innych miejsc.

Na ogół żołnierze rosyjscy nie odnosili się wrogo do ludności cywilnej, rekwirowali jednak na wsi konie i żywność. W powiecie olsztyńskim życie straciło zaledwie 22 osoby, w ty dwaj mieszkańcy Gryżlin. Byli to: Albert Rockel, brat miejscowego proboszcza i emerytowany nauczyciel Zonewitz, którzy, jak napisał proboszcz z Olsztynka ks. Leon Neumann, zmarli w strasznych męczarniach. Ich zwłoki znaleziono na polu majątku Ameryka. Pierwszemu Rosjanie wydłubali oczy i uszkodzili płuca, a Zonewitz miał połamane nogi, bo wystawały kości.



Z Gryźlinami związani byli ludzie, którzy w przeszłości odegrali ważną rolę nie tylko na tej ziemi. Wśród nich znajdowali się duchowni i świeccy, Niemcy i Polacy, politycy u zwyczajni zjadacze chleba. W okresie kulturkampfu stawali w obronie Kościoła katolickiego i dbali aby Słowo Boże docierało do wiernych w zrozumiałym dla nich języku. Dobrze rozumiał te sprawy ks. Walenty Blockhagen (1809-1873), urodzony w Bartołtach Wielkich. Zanim w kwietniu 1835 roku rozpoczął swoją posługę w Gryżlinach, to duszpasterzował w Barczewie. Jako proboszcz w Gryźlinach stanął w obronie nauczyciela Jakuba Fahla, o którym wizytator stwierdził, że dzieci w miejscowej szkole nie poczyniły postępu w nauce języka niemieckiego.



Dobrze zapisał się w dziejach Gryźlin późniejszy biskup polowy armii pruskiej ks. Franciszek Adolf Namszanowski (1820-1900), wywodzący się z Gdańska. Parafię w Gryżlinach objął 4 lipca 1849 roku. Przed tym był wikarym w Starym Targu na Powiślu, Klebarku Wielkim, Bartągu i Biskupcu. W Gryźlinach duszpasterzował trzy lata.


Podobną rolę jak ks. Blockhagen w tej części diecezji, odegrał ks. Augustyn Karau (1824-1907), który duszpasterzował w Gryżlinach aż jedenaście lat, od 24 czerwca 1854 roku. Zbudował w 1857 roku do dzisiaj stojącą, obszerną plebanie w Grykinach. Potem objął kościół św. Jakuba w Olsztynie. Dokonał renowacji dzisiejszej Bazyliki katedralnej i przyczynił się do budowy Szpitala Mariackiego dzisiejszego szpitala miejskiego. W okresie kulturkampfu wiele razy stawał przed sądem pruskim za wypełnianą posługę w podolsztyńskich parafiach, w których zabrakło kapłanów, a władze nie chciały wyrazić zgody na nominacje duszpasterzy po zmarłych proboszczach.

Sakrę biskupią otrzymał również proboszcz Gryźlin z lat 1865-1868 ks. Juliusz Dinder (1830-1890), urodzony w Reszlu. Języka polskiego uczył dodatkowo u księdza Franciszka Kaupowicza w Brąswałdzie tak jak inni duchowni m. in. Józef Jordan, Augustyn Weichsel. W końcu 1868 roku otrzymał probostwo w Królewcu i tam jako dwunasty z rzędu kandydat w 1886 roku został przez władze pruskie zatwierdzony na arcybiskupstwie gnieźnieńskim i poznańskim.

Wyjątkowym kapłanem, sprawującym w latach 1894-1903 posługę religijną w Gryżlinach był ks. dr Robert Bilitewski (1859-1935). Studiował w Rzymie, tam 15 marca 1887 roku przyjął święcenia kapłańskie. Potem duszpasterzował w Benowie na Powiślu i w Barczewie. Powołując go do pracy w parafii Gryźliny, biskup Andrzej Thiel nadał mu jedynie tytuł administratora (zamiast proboszcza). Musiał być poinformowany o jego propolskim nastawieniu. Nie wykonywał więc ks. Bilitewski zarządzenia o wygłaszaniu raz w miesiącu niemieckiego kazania. Uważał, że nie ma komu tych kazań głosić skoro 98 procent wiernych posługiwało się językiem polskim. Także uczył religii po polsku. Wkrótce administrator w Gryżlinach należał, obok ks. Walentego Barczewskiego, do czołowych przedstawicieli ruchu polskiego. Z tego powodu rządca diecezji przeniósł go w niemieckie rejony Warmii do Wilczkowa koło Lubomina. Tymczasem ks. Bilitewski nie zaprzestał swojej aktywności narodowej. Utrzymywał nadal kontakty z Gryżlinami i innymi parafiami na południowej Warmii. Potwierdzenia tego znajdujemy w sprawozdaniu rocznym z 10 października 1910 roku przedłożonym biskupowi Augustynowi Bludauowi przez dziekana olsztyńskiego Józefa Teschnera. Znajduje się ono pośród protokółów wizytacyjnych dziekanatu olsztyńskiego. Pisał ks. Teschner: „Księża Barczewski i Bilitewski występują w parafiach podolsztyńskich jako działacze ruchu polskiego i przez to stają przeciwko proboszczom związanym z naszą partią Centrum. (...) Nie czynią nic aby ograniczyć obrzucanie błotem działaczy Centrum w polskich gazetach”. W 1915 roku ks. Bilitewski zrezygnował z probostwa w Wilczkowie. Został prezesem Rady Nadzorczej Banku Ludowego w Olsztynie i angażował w działalność Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego, napisał słowa do hymnu warmińskiego Jeszcze Warmia nie zginęła.

W Gryżlinach urodził się ks. Franciszek Klimek (1881-1941). Zanim przyjął święcenia kapłańskie, był wicestarostą grudziądzkim i nauczycielem w gimnazjum lubawskim.


Przez dwa lata po wyświęceniu 8 lutego 1925 roku wikarym był tu ks. infułat Wojciech Zink (1902-1969), który 27 stycznia 1951 roku wybrano wikariuszem kapitulnym, a potem administratorem apostolskim diecezji warmińskiej. Jako jedyny pośród Episkopatu nie podpisał prośby we wrześniu 1953 roku o internowanie Ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Piękną kartę swojej posługi w Gryźlinach i okolicy pozostawił ks. Leonard Franciszek Jakubassa (1911-1993), wywodzący się z Miodówka. Przeżył tu w styczniu 1945 roku wkroczenie Rosjan i trudne miesiące przywracania normalności po zakończeniu wojny. Niósł ten kapłan podczas wojny pomoc polskim jeńcom tu taj zatrudnionym u warmińskich gospodarzy, a po 1945 roku brał w opiekę Warmiaków poniewieranych przez szabrowników. W sierpniu 1945 roku pochował ówczesnego proboszcza ks. Hugo Rockla (1871-1945), który tu duszpasterzował aż 41 lat.

Ze świeckich mieszkańców parafii Gryżliny największe zasługi położyli: Michał Lengowski (1873-1967) i Jan Baczewski (1890-1958). Lengowski w 1908 roku osiadł w Zielonowie. Za zarobione w kopalni marki kupił tam gospodarstwo i angażował się w działania ruchu polskiego.



W latach 1937-1938 w pobliżu wsi zbudowano lotnisko wojskowe Luftwaffe. Urządzono pas startowy o długości 800 i szerokości 60 metrów. W pobliskim Zieleniaku ustawiono cztery baraki i kasyno oficerskie, a budynki sanatorium w Ameryce adaptowano na potrzeby lotników. Właśnie 1 września 1939 roku spod Gryźlin startowały Ju *&, z których zrzucano bomby na Warszawę, Wielun, Piotrków i Radomsko. Bombowce Ju 87 B atakowały też obiekty morskie w Zatoce Gdańskiej, i zatopiły kilka polskich statków.

Po zakończeniu kampanii wrześniowej urządzono na lotnisku w Gryżlinach urządzono szkolenie pilotów. Młodzi piloci stukasów nad Jeziorem Plusznem ćwiczyli naloty, zrzucając cementowe bomby. Pluszne zostało zamienione w poligon doświadczalny. Na jednej z wysp ustawiono tarcze dla bombowców. Zimą na lodzie jeziora, pokrytego śniegiem umieszczono kontury kwartałów miasta, na których ćwiczono naloty na obiekty specjalne. W okresie od października 1941 do czerwca 1942 roku stacjonowała tu tzw. Blindglugschule 3, czyli szkoła pilotażu, oparta wyłącznie na przyrządach pokładowych bez obserwowania terenu. W ostatniej fazie drugiej wojny między 21 a 25 czerwca 1944 roku przebywała III Grupa 3 dywizjonu bombowego Blitzgeschwader pod dowództwem kapitana Martina Vettera, wyposażona w samoloty bombowe Ju 88 A i He 111 H z zadaniem zniszczenia turbin i zapór syberyjskich, a od sierpnia do grudnia tego samego 1944 roku stacjonowały tu dwie eskadry bombowców z 6 Nachtschlachtgruppe. Być może w tym czasie doszło do katastrofy nurkującego samolotu Junkers Ju 87. Wrak samolotu wydobyli w lipcu 1958 roku nurkowie z Warszawskiego Klubu Płetwonurków z udziałem Jerzego Lebeckiego, Mieczysława Kwapiszewicza i Andrzeja Zinserlinga.

Od 1945 roku lotnisko służyło wojsku polskiemu. Zamknięto je latem 1952 roku kiedy utworzono w tym rejonie Ośrodek Rządowy w Łańsku, czyli tzw. imperium łańskie. W połowie lat pięćdziesiątych polscy żołnierze zburzyli znaczną część betonowego pasa startowego. Sporadycznie lądowały na tym lotnisku mniejsze samoloty z ważnymi osobistościami, także z zagranicy. Po 1989 roku wiele razy rozważano projekty lokalizowania na tym terenie lotniska pasażerskiego, także dla większych samolotów. Obecnie sprawy te nie zostały do końca ustalone. Lotnisko w Gryźlinach otrzymało status lądowiska.



W ostatniej fazie drugiej wojny światowej mieszkańcy Gryźlin także zdecydowali się na ucieczkę przed zbliżającymi się oddziałami Armii Czerwonej. Nie wielu zdołało dotrzeć nad Zalew Wiślany i następnie okrętem przedostać się na zachód. Rosjanie wkroczyli do Gryźlin 21 stycznia 1945 roku o godzinie siódmej. Ich postępowanie nie odbiegało od tego co czynili w innych wioskach. Były grabieże mienia, gwałty i bestialstwa, szukali tutaj odwetu za zbrodnie Wehrmachtu w Rosji, na Ukrainie i Białorusi, a potem funkcjonariusze NKWD deportowali miejscowych Warmiaków do pracy w głąb Rosji. Z dawnego powiatu olsztyńskiego zesłano w transportach od 6 do 8 tysięcy kobiet, chłopców i starców. Zaledwie część zdołała przetrzymać trudne warunki pracy w kopalniach, cegielniach i przy budowie dróg. Starcy nie dojechali żywi do miejsc przeznaczenia, umierali po kilku dniach bez ciepłej strawy.

Na miejscu w Gryźlinach zaszły wielkie zmiany. Jeszcze przed przekazaniem władzy Polakom, żołnierze sowieccy urządzali w kościele katolickim potańcówki i wyświetlali filmy. Ludzie przebywali w większych skupiskach przeważnie w gospodarstwach, znajdujących się poza wsią, na koloni. Tam między swoimi przetrwali ten najgorszy czas.

Na szczęście czas goił rany. Nowa władza starała się poprawiać warunki życia. Niestety raz po raz pojawiali się obcy ludzie znad dawnej granicy i siłą obierali to, co miejscowi zdołali ukryć przed Rosjanami. Na pełną normalizacje trzeba było jeszcze poczekać. Warmiacy wciąż wyjeżdżali na zachód, niekiedy wypędzano ich siłą. Ważną rolę w tamtych czasach odegrał Michał Lengowski. Jako członek Powiatowego Komitetu Narodowościowego starał chronić miejscową ludność przed wysiedleniem. Napisał o tym w swoim pamiętniku „Aby uchronić tutejszą ludność od wywłaszczenia, rozpoczęło się wydawanie tymczasowego zaświadczenia narodowości polskiej (...) Prawie wszyscy mieszkańcy wsi powiatu olsztyńskiego to Polacy, lecz uważani mylnie za Niemców, dlatego, że żyli w Niemczech”.

Image

Gminny Ośrodek Kultury w Stawigudzie

ul. Leśna 2
11-034 Stawiguda

tel. (89) 615 09 60

kom. 509 757 294
e-mail: gok@stawiguda.pl

Zobacz też:

2021 © GOK Stawiguda / Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Realizacja: Agencja DM